
Kilka przemyśleń na temat zaufania i recenzja książki
Na zdjęciu najgorsza książka, jaką czytałem w ostatnich latach… Dzisiaj nie tylko recenzja…
Będzie o czymś więcej… o zaufaniu czytelnika do wydawnictwa.
Przeczytacie też ile wydawnictwo może stracić, jeśli straci zaufanie.
Książka, którą dzisiaj recenzuję traktuję jako mało śmieszny żart.
Jednocześnie nie chciałbym, aby moja recenzja wywołała złe emocje, a pobudziła do wniosków.
Poza recenzją dodałem kilka własnych uwag na temat wydawnictwa, które kiedyś było moim ulubionym.
Niestety sporo się zmieniło.
Jak brak zaufania przekłada się na zakup książek wydawnictwa OnePress?
Jak zmieniły się moje decyzje zakupowe wobec tego wydawnictwa?
Przeczytajcie…
Kryterium oceny książek – 3 typy
Część z Was zapewne napisze… Paweł, to tylko Twoja opinia o książce, innym czytelnikom się spodobała. A w USA książka była na liście bestsellerów.
Zanim przejdę do recenzji, napiszę Wam jak oceniam książki. Generalnie dzielę je na 3. typy:
1. Książki wartościowe i jednocześnie trafiające w moje gusta
Przykłady:
Przyczepne historie – Dan & Chip Heath (wyd. MT Biznes)
Fanatyczne poszukiwania Klientów – Jeb Blount (wyd. OnePress)
Paradoks Szympansa – dr Steve Peters (wyd. Zysk i S-ka)
To pozycje, które moim zdaniem powinien przeczytać każdy, ponieważ niosą dużą wartość merytoryczną, a wiedza z nich płynąca prędzej, czy później przyda Ci się w życiu.
2. Książki wartościowe i jednocześnie dla innej grupy odbiorców
Byłbym niesprawiedliwy, gdybym po przeczytaniu krytycznie ocenił dobrą książkę tylko dlatego, że jest dedykowana innej grupie odbiorców. W swoich recenzjach piszę kto jest odbiorcą tej książki.
Przykłady:
Zrozumieć Social Media – Artur Roguski (wyd. One Press). Umieściłem ją w rankingu najlepszych książek przeczytanych w 2020 roku.W Social Mediach siedzę od kilku lat, znam podstawy, a także zagrożenia. Nie jestem w grupie odbiorców tej książki. Jednocześnie jest to bardzo dobra pozycja dla osoby, która zaczyna z Social Mediami. Autor włożył dużo wysiłku, przedstawił wiele ciekawych faktów oraz badań, które powodują, że gdy za kilka lat moja 5-letnia Córka zacznie być aktywna w Social Mediach dam jej tę pozycję do przeczytania. Jeśli Twój znajomy stawia pierwsze kroki w Social Mediach – daj mu tę książkę, sam(a) też przeczytaj. Polecam!
Post Corona – Biznes w czasach pandemii – Scott Galloway (wyd. MT Biznes) – Również nie jestem w grupie odbiorców tej książki. To książka pokazująca biznes w skali makro, sporo badań na podstawie rynku amerykańskiego. Jest to bardzo dobra pozycja, ale raczej dla osób, które planują założenie firmy, start-up, albo myślą jak ją rozwinąć, jak również dla osób zajmujących się inwestowaniem w spółki.
3. Książki przynoszące więcej szkody, niż pożytku.
Ten tytuł miał brzmieć „Książki szkodliwe”, jednak uważam, że w każdej książce jest choć fragment, który może przynieść pożytek dla czytającego.
Moim zdaniem lektura takiej książki przyniesie więcej szkody, niż pożytku. Ze straconym czasem na czele.
To najmniej liczna grupa przeczytanych przeze mnie książek. Staram się mocno selekcjonować to, co czytam i sięgać po wartościowe pozycje. Niestety czasem trafi się taka książka jak „Get Sh*t Done” Jeffrey’a Gitomera. Kupiłem ją, ponieważ kiedyś czytałem „Biblię handlowca” tego autora, która mimo, że nie była wybitna, to zawierała kilka wartościowych przemyśleń.
Recenzja książki Get Sh*t done
Książka jest zlepkiem cytatów, króciutkich porad – w większości bezużytecznych bez odpowiedniego kontekstu, ponieważ każda rada ma po 1- 2 zdania i ciężko cokolwiek pogłębić w takim tekście, a rady typu: „weź dzień urlopu”, albo „przemebluj swoje biuro” z jednym zdaniem komentarza uważam za mało wartościowe. Czytając ją bije przekonanie, że jest to książka pisana „na szybko” i niedopracowana.
Książka zawiera około 30 „mott” – cytatów a’la Paulo Coelho.
Przytoczę tylko sześć. Poza ostatnim każdy z nich zajmuje CAŁĄ STRONĘ jako „złota myśl”.
- „Obudź się i poczuj smak swojego sukcesu… A następnie zrób coś z tym”. Jeffrey Gitomer. Wybaczcie szczerość, ale w tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy ktoś z wydawnictwa przeczytał tę książkę przed decyzją o jej wydaniu po polsku.
- „Kluczem do skutecznego realizowania celów jest to, by tego naprawdę chcieć” Jeffrey Gitomer.
- O czytaniu książek: „FAKT: Ty oglądasz telewizję, ja czytam. Dotarło? Ja czytam” – w książce jest pełno chaotycznych uwag typu „wycisz powiadomienia w telefonie” i innych banałów.
- „ZADAJ SOBIE JEDNO PYTANIE… Czy obejrzenie tego programu, zrobienie tej rzeczy lub wypicie tego kieliszka pomoże mi PODWOIĆ MOJE DOCHODY? Jeśli nie, to może jest jakiś lepszy sposób” Jeffrey Gitomer.
- „Po prostu bądź sobą” – Orison Swett Marden (1908 r.) – Gdy to czytałem to myślałem – Autor tak na serio, czy żarty sobie robi z czytelnika? Ktoś powie „wyjęte z kontekstu”, bo jest cały rozdział o byciu najlepszym dla samego siebie. Książka jest przepełniona takimi banałami.
- „Musisz kochać to, co robisz” Jeffrey Gitomer
Co znalazłem dobrego w tej książce? Prawie nic. Naprawdę ciężko było mi znaleźć w niej coś, co może przynieść czytelnikowi długotrwały pożytek.
Jeśli siliłbym się to potraktowałbym ją w niektórych aspektach jako „check-listę” przy realizacji celów, ale tylko w tym celu i w ograniczonym zakresie.
Gitomer pisze na samym początku książki, że Jego celem jest napisanie kolejnych 10. książek do 2030 roku. Trzymam kciuki za wydawnictwo OnePress, że decyzja o ich wydaniu po polsku poprzedzi moment refleksji i pytanie: „Czy naprawdę warto?”
Wydawnictwo przyjacielem?
Czy wydawnictwo może być przyjacielem?
Uważam, że nie. W przyjaźni jednak i w kupowaniu książek sygnowanych logo wydawnictwa widzę coś wspólnego.
To zaufanie.
Dajmy przykład z innej dziedziny – gotuję zupę.
Chcę kupić śmietanę – idę do sklepu i kupuję śmietanę Piątnicy 18%. Dlaczego?
Ponieważ zawartość pudełeczka ma zawsze wysoką jakość. Nie zdarza się, że w którymś jest zepsuta, albo spleśniała śmietana. Na tej śmietanie gotuje się dobrą zupę. Po prostu.
A co gdyby było inaczej? Pewnie wybrałbym inną markę, a na pewno sprawdzał śmietanę, jej datę ważności, czy pudełko nie jest otwarte itp.
Rozumiecie podobieństwo z wydawnictwem?
Jeśli wydawnictwo NIEUSTANNIE (słowo-klucz) dba o najwyższą jakość wydawanych książek – wtedy kupuję bez obaw.
Spoglądam na okładkę – tytuł, autor, czasem czytam opis z tylnej okładki – dodane do koszyka i kupione. Szybko.
Nie rozważam, nie rozmyślam czy na pewno jest dobra, bo to gwarantują moje poprzednie dobre wybory książek tego wydawnictwa.
Dokładnie tak robię kupując książki wydane przez GWP, MT Biznes, PWN czy ostatnio CopernicusCenterPress.
Wierzcie mi, do tego artykułu zbierałem się przez wiele tygodni.
Moim zdaniem OnePress rozczarowuje już długi czas, dopiero teraz zebrałem się na odwagę. Piszę to z przykrością, bo kiedyś było to moje ulubione wydawnictwo.
Niestety – to trochę jak z Przyjacielem – gdy zawiedzie Twoje zaufanie raz, to z reguły nie skreślasz przyjaźni, tylko stajesz się bardziej czujny i mniej ufny.
Dopiero któraś „wpadka” powoduje, że przestajesz ufać.
Podobnie było z OnePress. Zaczęło się od książki Mateusza Grzesiaka „Podręcznik Perswazji” – Książka według informacji na stronie wydawnictwa ma 232 strony. A jak jest w praktyce? Książka co drugą stronę ma… pustą. Jako miejsce na notatki. Kluczowe pytanie – czy ja kupuję 232 strony książki – a może książkę 116 stron i notes 116 stron? Jeśli ta druga opcja, to dość drogi ten notes.
Wiem, że przed zakupem mogę zajrzeć do książki, ale nie każdy to robi, a kto oczekiwałby w połowie pustej książki?
Podobnie ma się rzecz z książką tego samego autora „Fast languages”, w której lwia część książki to… słowniczek, a tylko bodaj 60-70 stron stanowi poradnik jak się uczyć języków obcych. Dobrze, że przejrzałem tę książkę na Warszawskich Targach Książki kilka lat temu i nie dałem się „nabrać”.
Tych przykładów było więcej, a recenzowana książka Gitomera sprawiła tylko, że moje zaufanie dla OnePress finalnie się wyczerpało.
Jaki jest tego efekt?
Zmiana procesu zakupowego – od początku 2020 roku zanim kupię książkę tego wydawnictwa dokładnie sprawdzam spis treści, a często wertuję w Empiku, gdy mam wątpliwości, że książka nie spełni moich oczekiwań.
Tylko w 2020 roku przez brak zaufania nie kupiłem od wydawnictwa OnePress książek za około 800 – 1.000 złotych (aż około 75% książek).
Na tyle wyceniam pozycje, których zakup planowałem i z których nie kupiłem po przejrzeniu zawartości.
Mam nadzieję, że czasy, w których piękna okładka (moim zdaniem OnePress ma przepięknie zaprojektowane okładki) i znane nazwisko na niej przestaną być aspektem, który spowoduje wydanie książki.
Tego wszystkim wydawnictwom w Polsce życzę.
Na koniec… Ta opinia nie oznacza, że OnePress jest złym wydawnictwem… wręcz przeciwnie.
Książki Piotra Buckiego, Pawła Tkaczyka, Jeba Blounta, Arkadiusza Bednarskiego i wielu innych autorów potwierdzają klasę wydawnictwa.
Niestety jeśli spośród 10. kupionych książek, 1,5 – 2 są kiepskie (i moim zdaniem ten współczynnik rośnie), to jest to najwyższy czas, aby dokonywać skrupulatnej weryfikacji samemu. To pora na weryfikację, której w moim przekonaniu zabrakło na etapie wydania książki.
Na koniec pytanie do Ciebie czytelniku…
Jak ważne podczas zakupów i kontaktu z Firmami jest dla Ciebie zaufanie?
2 KOMENTARZE
Czekałam na tą recenzję – wcześniej ją Pan zapowiadał. Przeczytałam z zainteresowaniem.
Dla mnie zaufanie to podstawa, bo jeśli ktoś je nadszarpnie …. to już nic nie pozostaje. Tylko odejść.
W pełni się zgadzam. „Zaufanie wchodzi po schodach, ale zjeżdża windą”. Trudno je pozyskać, łatwo jest stracić.