
Moja największa porażka w pracy handlowca [historia z morałem]
Moje największe wstyd i porażka w pracy handlowca.
Historia z morałem.
Najpierw przytoczę pewną anegdotę 👇
Na międzynarodowych targach pewien wynalazca zaprezentował innowacyjną i całkowicie zautomatyzowaną maszynę do golenia brody. Wystarczyło włożyć głowę do otworu, a zestaw brzytew w kilka chwil golił chętnego. Pojawiła się jednak wątpliwość:
– „Przecież każdy z nas ma różne rysy twarzy!”
– To tylko przy pierwszym goleniu – odpowiedział wynalazca.
A teraz opowiem inną historię, która miała miejsce naprawdę… historię początków sprzedaży sprzed wielu lat. Moją historię.
Jesteśmy na brunchu w pięknym hotelu. Spotkanie jest połączone z prezentacjami merytorycznymi. Wśród nich przedstawiciel dużego banku, idealny potencjalny klient mojej firmy.
Prezentacje się skończyły, nadszedł czas networkingu. Rozmawiając z innymi osobami – kątem oka dostrzegłem, że spora grupa uczestników długo rozmawiała z „moim potencjalnym klientem” i wymieniała się wizytówkami.
Do mojego rozmówcy ustawiła się prawie kolejka, co było zarówno dziwną jak i trudną sytuacją dla mnie – początkującego wtedy handlowca.
Gdy rozmowy dobiegły końca złapałem mojego rozmówcę na korytarzu i zapytałem czy możemy chwilę porozmawiać. Odparł, że chwilę możemy. Usiedliśmy w fotelach w hotelowym hallu.
Zachowałem się jak ta maszynka do golenia brody uważająca, że każdy ma takie same rysy „biznesowej” twarzy. Zacząłem nawijać o tym, co mogę mu zaoferować prawie nie słuchając mojego rozmówcy. Powiem otwarcie: zgłupiałem i zacząłem trajkotać jak „typowy sprzedawca”!
I wtedy przyszło największe upokorzenie, jakiego doznałem będąc handlowcem…
Na koniec poprosiłem o wymianę wizytówek z moim rozmówcą. Widziałem, że zostało mu jeszcze kilka.
Tymczasem mój „potencjalny klient” złapał się za kieszenie udając, że szuka wizytówki i odpowiedział mi coś, czego nie zapomnę do końca życia: „Przykro mi, zapomniałem ich z samochodu, a muszę już jechać, bo wracam na drugi koniec Polski”.
Pamiętam uczucie upokorzenia, które wtedy rozlało się po całym moim ciele.
Czy miałem wtedy o to pretensje do mojego rozmówcy? Tak, czułem się upokorzony i było mi przykro, że tak ze mną postąpił.
Co czuję po latach? Jestem mu bardzo wdzięczny za tę nieświadomą lekcję pokory. Upokorzenie czuję do dziś, ale wyciągnąłem z tego jedną bardzo ważną lekcję.
Na każdą wizytówkę, na każdy krok naprzód w sprzedaży, na każdy przebłysk zaufania ze strony klienta powinieneś sobie zasłużyć.
Ta historia to krótki fragment szerszego artykułu o Zaufaniu w sprzedaży, który będzie opublikowany bliżej końca roku w Czasopiśmie Nowa Sprzedaż.
Serdecznie zapraszam do nabycia i lektury Nowej Sprzedaży!